top of page

BEZSENNA PRZYGODA W PODRÓŻY NA NIAGARĘ ! (CZĘŚĆ 2)

Kochani Podróżnicy!


W pierwszej części opisywałam bezsenną noc na Times Square i pierwszy dzień na Niagarze, o czym możecie przeczytać [TUTAJ]. Czas na ciąg dalszy! 😁

Wcześnie rano ruszyliśmy do Parku Stanowego Whirlpool, gdzie niestety spędziliśmy tylko 15-20 minut na podziwianiu wód Niagary w spokojnym stanie. Wstęp NO-FEE (BEZ OPŁAT)

Około godziny 10 dotarliśmy do Starego Fortu Niagara, ulokowanego przy ujściu rzeki Niagara do jeziora Ontario.

Jest to pierwsza fortyfikacja zbudowana przez Francję w 1726,  później zdobyta przez Wielką Brytanię w 1759 podczas wojny siedmioletniej.  Po wytyczeniu granicy między USA i brytyjską Kanadą fort przeszedł w amerykańskie ręce w 1796.  do 1963 funkcjonował jako fortyfikacja i koszary armii amerykańskiej!  Obecnie teren fortu jest parkiem stanowym, utrzymywany jako muzeum i należy do stanu Nowy Jork.

Wstęp : 12$ Dorośli ; 8$ Dzieci

Po wszystkim ruszyliśmy na samą Niagarę! Jaskinia Wiatrów Wstęp : 17$ Dorośli ; 14$ Dzieci Jaskinia, której nikt już nie zobaczy, bo zawaliła się w 1954 roku...


[1920] Kiedy jaskinia pierwszy raz się częściowo zawaliła w 1920 roku,  zakończyło się jej zwiedzanie dla turystów. W 1924 roku zmieniono atrakcję z jaskiń na spacer u podnóża wodospadu. Jest to ta trasa, którą turyści odwiedzają do dnia dzisiejszego, prowadzona poprzez kompleks pomostów i rusztowań.

Na pomostach prędkość wiatrów dochodzi nawet do 110 km/h.

Ciekawostką jest, o czym nie wszyscy wiedzą, że słynny wodospad kryjący Jaskinie Wiatrów nosi nazwę "Welon Panny Młodej".

Po wszystkich atrakcjach, wyjechaliśmy z miasta około 11:00. Planowany czas przyjazdu do Nowego Jorku miał być około godziny 18:00,  zakładałyśmy maksymalnie 2 godziny spóźnienia,  ale okazało się, że przez korki dotarłyśmy dopiero około 21:30...

Zaczęło rosnąć napięcie, bo nie miałyśmy jak wrócić na Camp'a,  a jak nie dotarłybyśmy na poranne spotkanie to dostałybyśmy 20 minut na spakowanie się i ADIOS!

Pisałyśmy po znajomych z Nowego Jorku i okolic, ale Nowojorczycy w weekendy udają się na tzw CITY BREAK,  co u nas tłumaczy się jako zwiedzanie miast, a dla nich jest to odskocznia od życia w wielkim mieście. Wyjeżdżają jak najdalej od miasta, właśnie na camp'y i tym podobne.

Po 22:00 całe w panice napisałyśmy do jednej z Dyrektorek camp'a,  opisując sytuację i powiedziałyśmy, że najwcześniejszy poranny pociąg mamy po 6:00,  więc byłybyśmy około 8:10 na stacji w Dover, około 15 minut drogi autem z naszego camp'a. 

Dzięki Bogu zrozumiała i powiedziała, że ktoś nas rano odbierze z dworca. Ufff... 😅 Podjechałyśmy pod namiot, gdzie było poranne spotkanie o 8:29!  Wysiadając z auta przywitał nas właściciel camp'a zaskoczony całą sytuacją. Już myślałyśmy, że czeka nas pakowanie, ale on tylko spojrzał na zegarek, później na nas i z uśmiechem powiedział "Idealny czas".

Ponad 70-godzinna przygoda zakończyła się pomyślnie, a wy możecie zobaczyć ją YouTube!

bottom of page