PRZYSTANEK PO CAMPIE -> NEW JERSEY [USA]
Kochani Podróżnicy !
Moja przygoda 2018 na amerykańskim campie dobiegła końca 2-go września, po wszystkim byłam rozbita - psychicznie i fizycznie, mimo że wcale się nie narobiłam. Miałam zwiedzać Stany aż do 27-go września ale w ostatniej chwili musiałam zmieniać datę lotu na 5-go.

Prosto z campa w Connecticut pojechałam ze znajomą do jej towarzyszy podróży. Dojechałyśmy na Grand Central w Nowym Jorku, po czym busem do New Jersey.

Chłopcy odebrali nas z dworca i pojechaliśmy do ich airbnb w kolumbijskiej dzielnicy. Ja i Kasita spędziłyśmy tam tylko jedną noc (udało mi się przekimać za darmo), więc nie miałyśmy okazji poznać okolicy, ale chłopcy opowiadali, że jest niebezpiecznie.

Podobno kiedy szli ulicą słyszeli jak ktoś krzyczał "patrzcie biali !", dzieci składały dłonie na kształt broni i "strzelały" do nich, na krawężnikach siedzieli młodzi pili alkohol (i chyba nie tylko) i padały teksty typowo jak z gangsterskich filmów.

Aczkolwiek... Moja walizka okazała się być tak ciężka, że chłopaki musieli mi pomagać ją ciągnąć, plus moje podręczne tobołki.

Nie dosyć, że na prawdę byłam osłabiona po tym campie to jeszcze nie spaliśmy dużo poprzedniej nocy. Łzy mi się cisnęły do oczu na samą myśl, że mam podróżować z tym bagażem. Jak już cudem dotarliśmy na Penn Station, podczas oczekiwania na ich busa do D.C próbowałam ogarnąć jakiś plan, co robić.
Wiedziałam już, że wylot będę miała najprawdopodobniej za 2 dni, ale nie byłam pewna skąd, czy z JFK w Nowym Jorku, czy z Newark w New Jersey.

Kiedy Kasita z ekipą już pojechali siadłam na ławce ze łzami w oczach, czułam się naprawdę bezsilna i na dodatek miałam ograniczone środki, bo wszystkie pieniądze miałam w gotówce (w USA wszystko się płaci kartą). Zadzwoniłam do koleżanki, która uwolniła się z campa 2 miesiące wcześniej. Uspokoiła mnie, doradziła co robić, ogarnęłyśmy airbnb na jedną noc (41$) , ufff - ulga.

Wzięłam ubera (bo jak inaczej z tą walizą...) i za 11 dolców dotarłam na miejsce - Elizabeth.

Byłam już tak rozbita i zmieszana, że jak kierowca mnie wysadził marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej zostawić gdzieś ten bagaż. Weszłam na google maps, żeby dojść do mojego zakwaterowania, a tam: "czas podróży autem 41 minut"... Serce podeszło mi do gardła. Każdy kto przejeżdżał obok zwalniał i dziwnie się na mnie patrzył, przechodnie również nie zerkali przyjaznym wzrokiem. Już w akcie desperacji zamówiłam kolejnego ubera, okazało się, że ten adres był dosłownie po drugiej stronie ulicy... więc zapłaciłam 5 dolców tylko po to, żeby objechać ulicę dookoła...

(byłam tam, gdzie niebieska kropka, a miałam dojść tam, gdzie czerwona kropka)
Jak już dotarłam na miejsce od razu zarezerwowałam kolejną noc bo byłam pewna, że na drugi dzień nie wylecę. Zostawiłam bagaże i wyszłam się przejść po okolicy. Dzielnica jak z amerykańskiego filmu !

Mała jednopoziomowa szkoła, typowe amerykańskie domy z przedmieść, mały park z fontanną, lokalny sklep, gdzie każdy każdego zna.

Po nie całych 2 godzinach wróciłam do pokoju, zapytałam się gospodarza, czy dzielnica jest bezpieczna. Zmierzył mnie wzrokiem i powiedział: "Za dnia jeszcze się nic nie wydarzyło, ale po zmroku lepiej nie wychodź."

Poszłam jedynie do sklepu zaopatrzyć się w jedzenie i wróciłam do domu. Wypakowałam całą walizkę, żeby znaleźć przyczynę tak ciężkiej wagi. Powyrzucałam trochę rzeczy, porozkładałam częściowo do podręcznego i rejestrowanego i jakoś z 40 kg zrobiło się 23 kg w walizce. Resztę dnia spędziłam na relaksie i mojej stronie facebook'owej: ⇨ Catch the PLANE & get Insane ⇦ Wieczorem prysznic, netflix i spokojny sen - coś o czym marzyłam przez 4 miesiące.

Dzień trzeci był idealny. Wstałam sobie rano, wypoczęta, bez stresu i zobowiązań. Zrobiłam sobie kawkę, zjadłam śniadanie, pościeliłam łóżko - czułam się jakbym tam mieszkała. Po śniadaniu ogarnęłam się i wyszłam na spacer, w południe poszłam na obiad do hiszpańskiej restauracji Port Deli & Grill, trzy przecznice od mojego airbnd.

Zapłaciłam 10 dolarów, a dostałam 4 piersi z kurczaka, ryż i frytki !

Wszyscy byli bardzo zdziwieni jak weszłam do lokalu. Wydaje mi się, że rzadko kiedy turyści zatrzymują się w tej dzielnicy. 🤣
Zjadłam jednego kotleta, trochę frytek a resztę oczywiście na wynos.
Biłam się z myślami, czy chcę ryzykować podróż w głąb tej dzielnicy ale zaryzykowałam.
Przeszłam kolejnych kilka przecznic do liquor store'u, żeby sobie kupić jakieś piwko na wieczór.
Doszłam do Picacho Liquors przy Elizabeth Ave... bałam się wejść...

Po zakupach wróciłam do domu, ponagrywałam kilka monologów i przeżyć, podzwoniłam ze znajomymi i rodziną, aż nadszedł wczesny wieczór.
Nalałam wodę do wanny i siedziałam tam ponad godzinę.
Totalny relaks !

Po relaksie, jak już byłam w łóżku to stwierdziłam, że po całej tej przygodzie na campie obejrzę sobie Camp Rock.

I tak się zakończył idealny dzień.

Kolejnego dnia wstałam o 8, żeby na spokojnie się dopakować, zorganizować przed wylotem.
Musiałam opuścić pokój do 11.
Zamówiłam ubera, żeby dojechać na JFK do Nowego Jorku i szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie mnie to kosztowało fortunę, a w sumie zapłaciłam 58 dolarów za odległość prawie 40 mil. Nieźle !

I tak oto wyglądał mój przystanek po campie.
W sumie, mogę powiedzieć że miałam takie pierwsze wypoczynkowe wakacje od wielu, wielu lat.
Zawsze jak podróżuje to aktywnie, zwiedzając, wędrując itd, a tutaj jedyne co robiłam to relaksowałam się.
Muszę przyznać, że było mi to potrzebne po tych 4 miesiącach. Po kilku dniach czułam się już jak nowo narodzona. 😄
